Oszustwa w rozliczeniach ogrzewania mieszkań

Podzielniki, JOWy, szpica, obce wojska, broń jądrowa USA... Coraz bezpieczniej w Polsce?! Tu o podzielnikach, które straszą mieszkańców bloków. 

Większość mieszkań posiadacze przyjęli na warunkach rozliczania ogrzewania według udziału w powierzchni użytkowej. Ot, solidarnościowa (bez skojarzeń) metoda proporcjonalna. W tzw. węźle c.o. automatyka lub człowiek dbali o optymalną temperaturę w budynku, w mieszkaniach - lokatorzy: za pomocą lufcików i wentylacji. Był komfort, czasami niedogrzanie. Ale ktoś „sprzedał” im zawory grzejnikowe: dostali władzę nad grzejnikami. I zaczęło się piekło wzajemnych oskarżeń o marnotrawstwo, o ustawianie na MAX przy otwartych oknach i o ciągły wzrost opłat - napędzany wprawdzie powszechnym wzrostem cen energii i wycofywaniem dotacji ale „co tam”. Wtedy pojawiły się zbawienne nagrzejnikowe podzielniki – rzekomo umożliwiające wyliczenie każdemu jego „zużycia” ciepła. Takie niby opłaty licznikowe, jak za wodę i inne media. Czyli... udoskonalony mechanizm finansowej stymulacji oszczędzania energii. CUD! Tyle, że – nim się lokatorzy zorientowali – system okazał się bublem i oszustwem. Niektórzy dostają rujnujące rachunki a potem wyroki, wielu traci duże pieniądze. Na nich wielu innych „oszczędza”. Tu rozpacz i gniew, tam uśmiech i satysfakcja. Pod jednym dachem, po sąsiedzku, przez ścianę, przez strop. I zwykle bez winy jednych i drugich! To nie wzrusza operatorów podzielników ani spółdzielni mieszkaniowych ani innych zarządców: suma opłat lokatorskich jest wszak równa kosztowi ogrzania budynku. Oficjalna propaganda eksponuje spadki zużycia ciepła, zwłaszcza te pokaźne, osobliwe. Same zachwyty. Choć to manipulacja skrywająca nieetyczne używanie ułomnego prawa na wielką skalę, ludzie nie interesują się bliżej, dopóki ich osobiście nie dotyczy. Niektórzy nigdy tego przekrętu nie zrozumieją. Trwają więc dalsze wdrożenia, są nowe umowy; trwa pompowanie biznesu podzielnikowego.
Wykluczone, że nikt nie wie, iż metoda nie nalicza odpowiednio do rzeczywistego zużycia ciepła przez indywidualne lokale. Już niedokładność samych wyliczeń rzędu wielkości zużycia jest irracjonalna i niedopuszczalna. Metoda kusi też ”czarne dusze”, które oszukują podzielniki przez dogrzewanie kuchenkami na gaz (ryczałtowy), przez chłodzenie sondy, włamania hakerskie i wiele innych. 
Na to nakłada się defekt zupełnie kompromitujący a pomijany przez zarabiających na metodzie. Chodzi o międzysąsiedzkie przenikanie ciepła przez ścianki i stropy. Skutkiem jest bezwolne lub świadome podkradanie ciepła (czyli pieniędzy w opłatach) między sąsiadami. Skradzione ciepło może w pełni wystarczyć na ogrzanie lokalu - kaloryfery w nim nie włączą się a podzielniki wykażą "00000". Jednak częściej zdarza się, że ilości zabrane sąsiadom stanowią wielokrotność zarejestrowanego "zużycia". 
Na dodatek, metoda umożliwia, by "oszczędni" "oszczędzali" jeszcze więcej (nie zawsze świadomie) wykorzystując nierejestrowane ciepło, np. z tzw. pionów, czyli rur i "gałązek".
Takie "oszczędzanie" na sąsiadach umożliwia i stymuluje system rozliczeń podzielnikowych. Za złodziei zawsze płaci reszta mieszkańców.
Całość prowadzi do swoistego wyścigu szczurów oraz (rzekomo) niezrozumiałych 😇? kominów sięgających wielu tysięcy zł u jednych a jednocześnie nawet zerowych „zużyć” u innych lokatorów. 
Karkołomne naprawy metody są nieskuteczne. Bo, z natury, nie mogą być. Sędziowie – wydając wcześniej nietrafne wyroki – mogli tego nie rozumieć. Osoby wdrażające podzielniki musiały jednak to wiedzieć i wiedzą. Natomiast lokatorzy są podzieleni na pokrzywdzonych, walczących z oszukańczą metodą oraz na ”oszczędzających” czyli z reguły bezwolnie lub świadomie okradających swych sąsiadów. Beneficjenci chyba nie wiedzą, że każdy może zostać ofiarą systemu. Zadowoleni z natury przeważają ilościowo, gdyż swe egoistyczne odczucia opierają o otrzymane zwroty z zaliczek, zamykając się na krzywdy innych ludzi i zapominając, że zaliczki są zawyżane i w przeszłości wszyscy otrzymywali zwroty. Tę zmanipulowaną większość wykorzystują spółdzielcze i wspólnotowe wypaczone „demokracje”. Przegłosowują utrzymywanie kryminogennych systemów i uchwalają regulacje do gnębienia niepokornych. Poza windykacją „kominowych” opłat, ludziom odmawiającym instalacji podzielników naliczają np. kwoty będące wielokrotnościami opłat proporcjonalnych albo stawki maksymalne na budynku. Metody te (nazywane „bandyckimi”) nie mają oparcia w prawie; zarządcy nieruchomości wprowadzają je więc w wewnętrznych regulaminach jako uzupełniające jedynie słuszną metodę podzielnikową. Tak pojmowane „demokracje”, napędzane jakąś przedziwną siłą, na wielką skalę łamią prawo energetyczne, cywilne i spółdzielcze, prawdopodobnie wypełniają też znamiona przestępstwa. Dojdzie do rewolty czy zajmie się tym prokuratura?
[Wpis z

Komentarze

Popularne posty